Oceń
Nie żyje Czarny Roman. Kim był tajemniczy mieszkaniec Warszawy, który spacerował po ulicach miasta?
Kim był Czarny Roman? Takie pytanie zadaje sobie chyba każdy, kto o nim słyszał lub kiedykolwiek miał okazję go spotkać na warszawskich ulicach. Tajemniczy mężczyzna często przemierzał Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat i okolice. Dawniej widywany był w swoim charakterystycznym stroju: czarnym garniturze, czarnym płaszczu i kapeluszu. Ostatnimi laty nieco zmienił styl i pojawiał się w fioletowym kapeluszu i ortalionowych dresach albo różowym kombinezonie. 5 grudnia znaleziono go martwego niedaleko Centrum Sztuki Współczesnej.
Kim był Czarny Roman?
"Czarny Roman", "Czarny Janek", "Pan w czerni", "Kruk" - to kilka z przezwisk, jakimi określano Jana Wiesława Polkowskiego, głównie ze względu na jego strój. Wokół postaci zrodziło się wiele historii, należących do kanonu warszawskich "urban legends". Jedne z opowieści mówią, że Czarny Roman był cinkciarzem w czasach PRL, który po utracie majątku popadł w szaleństwo. Podobno był tak bogaty, że mógł kupić Pałac Kultury. Niektórzy przekonywali, że to on jest pierwowzorem bohatera "Wielkiego Szu". W jeszcze innych opowieściach mężczyzna był bogaczem, który postradał zmysły po tym, jak odeszła od niego żona.
Czasami przesiadywał w kawiarniach na Krakowskim Przedmieściu, niekiedy spacerował głośno snując swoje teorie. Dla tych, którzy widzieli go po raz pierwszy, mógł wyglądać groźnie. Ci, którzy się go nie obawiali, snuli z nim dysputy o życiu.
"Po warszawskich ulicach od lat krąży Czarny Roman. Chód ma szybki, styl bycia niebanalny. Raz jest w dobrym humorze i wtedy prawi komplementy lub błogosławi. Czasami jednak straszy apokalipsą lub wykrzykuje tajemnicze proroctwa: o dacie naszej śmierci czy złowrogim mordercy. Kim jest naprawdę? Reliktem minionego systemu: niegdyś bogatym cinkciarzem, dziś bankrutem? Okradzionym i porzuconym mężem? A może naukowcem, który uległ poważnemu wypadkowi? - pisał o nim Instytut Goethego.
Niestety, nikt tak naprawdę nie wie, kim był Czarny Roman. Jedno jest pewne: od teraz jest on już prawdziwą warszawską legendą.
RadioZET.pl/SA
Oceń artykuł
